Andrzej H. ps. „Korek” – boss „Mokotowa”

Andrzej H. na sali rozpraw fot. Stefan Kraszewski, PAP
0 79 789

Na terenie warszawskiego Mokotowa już od początku lat ’90 działała silna grupa przestępcza. Początkowo luźno powiązana z czasem stała się bardzo hermetyczna. Nowych członków w szeregi gangu, przyjmowano poprzez popełnianie wspólnie określonych przestępstw. W połowie lat ’90 grupa mokotowska stanowiła już poważną organizacje przestępczą, liczącą kilkuset członków.  Andrzej H. Korek vel. Łysy, gangiem tym kierował od 1994 roku do dnia aresztowania, czyli 14 lipca 2004 roku.

Urodził się w 1957 roku w Warszawie. Posiada wykształcenie zawodowe, z wyuczonym zawodem spawacza. W wieku 17 lat po raz pierwszy trafił do więzienia.  Otrzymał wtedy wyrok 6 lat pozbawiania wolności za włamania do mieszkań. Wyszedł po 4. Przy kolejnych aresztowaniach nawiązał znajomości z takimi osobami jak pruszkowski Barabasz czy Janusz P. „Parasol”. Pierwsze większe pieniądze zarobił na handlu spirytusem i papierosami.

W latach ’90, gdy w stolicy dominowały Pruszków i Wołomin, Korek nie wychodził przed szereg. Nie mógł sobie pozwolić na zaczepianie silniejszych grup. Istnieje nawet anegdota o pobiciu na terenie warszawy Jacka K. ps. „Młody Klepak”. Syn bossa z Wołomina, został zaatakowany w pubie, przez chłopaków z Mokotowa, nie mających pojęcia kogo biją. Po interwencji słynnego ojca, Korek sam dostarczył winowajców do Wołomina, aby otrzymali tam odpowiednia karę.

Przełom nastąpił w 2000 roku, po głośnym rozbiciu struktur grupy pruszkowskiej i zatrzymaniu wielu liczących się postaci. Grupa mokotowska na czele z Korkiem, zaczęła wychodzić z cienia. Wielu gangsterów z rozbitych grup zaczęło przechodzić pod jego skrzydła, powiększając tym samym szeregi grupy.

Organizacja zaczęła działać jak sprawne konsorcjum. Gang podzielony był na różne odłamy, z których każdy zajmował się inną dziedziną. Podgrupy Wojtasa i Ojca dokonywały brutalnych porwań dla okupu, grupa Bajbusa zajmowała się wstawianiem automatów do lokali i napadami, inne podgrupy ściągały haracze i zajmowały się narkotykami. Haracze na Mokotowie płacili wszyscy. Nie tylko właściciele knajp i burdeli ale też taksówkarze, właściciele kiosków czy straganów. Dochodziło wręcz, do sytuacji, dziś nie do pomyślenia, w których właściciele interesów sami zgłaszali się do mokotowskich aby im płacić.

Skorumpowany policjant o Dariusz S. „Steryd” podczas składania zeznań w sprawie jednego z członków grupy tak wypowiadał się o strukturze w gangu:

„O wszystkim co się dzieje w grupie decyduje zarząd to są tzw. starzy mokotowscy. Należą do nich Korek, Szeląg, Kolarz, Myniek, Żyd i Daks. Korek był główną i najważniejszą osobą w zarządzie, ale decyzje odnośnie wydatków podejmowano wspólnie. Oni mieli pod sobą różne grupy. Min. grupę Bajbusa, które pracowały na zarząd.”

Zatrzymanie „Wojtasa” fot. policja.pl

Korek po mieście, zaczął poruszać się opancerzonym BMW. Posiadał też , luksusowy jacht na Zalewie Zegrzyńskim i kilka legalnie działających firm, m.in. w branży deweloperskiej i automatów do gier.Z wyglądu przypominał bardziej statecznego przedsiębiorcę niż gangstera. Łysiejący, średniej postury, w dobrze dopasowanym garniturze. Dla członków grupy organizował spotkania towarzyskie takie jak andrzejki czy wigilia. Nie wszyscy jednak mogli liczyć na zaproszenie od bossa.

Mawiał ponoć, że jego marzeniem jest zarobić 33 mln dolarów, po jednym dałby każdej z trzech córek, a za resztę żyłby wraz z żoną.

Do pierwszych poważnych problemów w grupie doszło w 2001 roku. Zatrzymano i aresztowano wówczas takie osoby jak Daks, Levis, Bartek, Roki, Wojciech F. i współpracujący z gangiem adwokat Lech K.  Korek tym razem uniknął zatrzymania.

Mówiło się, że jest doskonale „poukładany” z policją. Nie raz widziano go poklepującego się po plecach z wysokimi rangą funkcjonariuszami. Jednak jak każdy w przestępczej branży posiadał tez swoich wrogów. Polowali na niego min. członkowie „gangu mutantów”, tego samego który strzelał do policjantów w Parolach i magdalence. Korek wiedział, że z nimi nie ma żartów, więc oficjalnie polował też na nich, jednak robił to w taki sposób aby  uniknąć rozlewu krwi.

Panowanie Korka zakończył jednak nie wrogi gang a operacja policji. 14 lipca 2004 roku, Andrzeja H. z ulicy zgarnęli policjanci, wciągając go do nieoznakowanego radiowozu. W pobliżu czekała też furgonetka z policyjnymi antyterrorystami. Bossa Mokotowa oskarżono o przemyt prawie 400 kg kokainy, która do Polski przypłynęła z ameryki południowej.

Kokaina, wypłynęła z Puerto Kabello w Wenezueli 30 listopada 2002 roku i po trzech tygodniach dotarła do Hamburga. Tam narkotyki przeładowano na holenderski statek „Tanja”, który dobił do portu w Gdyni w styczniu 2003 roku. Narkotyki zostały ukryte przez amerykańskich wspólników „Korka” w separatorze gazu – specjalistycznym zbiorniku stosowanym w branży paliwowej do oddzielania gazu od ropy naftowej.

W Polsce odbiorcą przesyłki była firma bel bud, zajmująca się importem kwiatów. Ta nieścisłość już tworzyła podejrzenia wśród celników. Nie miało to jednak znaczenia, bo nawet gdyby odbiorcą skomplikowanej maszyny okazała się rafineria w Gdyni, transport i tak byłby spalony. Ktoś z ludzi „Korka” sypnął i poinformował odpowiednie służby o Kokainie na statku z Wenezueli.

Urządzenie zbadano skanerem  a następnie rozcięto piłami straży pożarnej. W środku znajdowało się 190 paczek z kokainą po 1,2 kg 135 po 1,25 łącznie prawie 397 kg. Wartość narkotyku wyceniono na 80 mln zł. Co warto zaznaczyć w akcie oskarżenia Korka, wyliczono mu przemyt 325 kg, rodzi się więc pytanie co stało się z ponad 70 kilogramami kokainy, które zniknęły między pierwszym a drugim ważeniem.

Sam Andrzej H. twierdzi, że narkotyki nie były dla niego intratnym biznesem. W rozmowie z dziennikarką Ewą Ornacką powiedział:

„Nigdy nie zarobiłem na kokainie w Polsce. Kilogram kosztuje 40 tys. euro, czyli za 100 kg trzeba wyłożyć 4 mln euro. Kto by to ode mnie kupił? Zna pani w przestępczej strefie ludzi, którzy mają takie pieniądze ? Bo ja nie znam. No może Henryk Niewiadomski „Dziad” miał, bo on miał pieniądze nawet jak węgiel woził. No ale Dziad przecież nie żyje”

Korek za przemyt kokainy w 2008 roku otrzymał prawomocny wyrok 12 lat więzienia. Jego wspólnicy Jerzy B i Bogusław K. w tym samym procesie dostali po 10 lat. Marek M. „Żyd” który poszedł na współpracę otrzymał karę 5 lat pozbawiania wolności. Tego samego roku sąd w Krakowie orzekł kolejny wyrok w sprawie Andrzeja H. – 15 lat za przemyt 90kg kokainy. Rok później warszawski sąd okręgowy skazał „Korka” na 14 lat więzienia m.in. za kierowanie zorganizowana grupą przestępczą, dokonująca napadów, porwań i zabójstw.

Podczas jego nieobecności w grupie, dowództwo nad nią przejął jego najbardziej zaufany człowiek czyli Daks. Później szefostwo w grupie ulegało kolejnym zmianom.

W 2005 roku policja zadała kolejny cios gangowi z Mokotowa, zatrzymując 17 ważnych członków grupy. Następnych 14 aresztowano w 2014 roku. Grupa została praktycznie rozbita.

Zatrzymanie członków grupy mokotowskiej fot.policja.pl

Podczas odsiadki Andrzej H. zaskarżył polski wymiar sprawiedliwości do trybunału praw człowieka w Strasburgu. Oświadczył, że już od 8 lat posiada status niebezpiecznego więźnia, przez co jest poddawany specjalnym rygorom. Trybunał przychylił się do jego skargi w 2012 roku i Korek otrzymał 5 tys. euro odszkodowania.

Gangster wytoczył też sprawę swojemu byłemu podwładnemu o pseudonimie Bajbus. Ten ostatni bowiem składając zeznania obciążające Korka przekazał  informację min.o tym, że posiadał on kochankę. Andrzeja H. tak  oburzyły te słowa, że wytoczył Bajbusowi proces. Żądał przeprosin oraz wpłaty 15 tysięcy zł wpłaty na cele dobroczynne.  Sprawa jednak po pewnym czasie rozmyła się.

Korek nie kryje też swojej niechęci do najsłynniejszego świadka koronnego w Polsce. We wrześniu 2016 roku w rozmowie z Ewą Ornacką, przeprowadzonej na potrzeby książki „Kombinat zbrodni” powiedział:

„Wykreowaliście na bohatera kogoś takiego jak Masa, przypisując mu szlachetne pobudki działania. Proszę pamiętać, że kiedy gangster się otwiera, to nie jest to bynajmniej chęć oczyszczenia, rozliczenia ze społeczeństwem za popełnione grzechy. Świadkowie koronni mówią to co im wygodnie, wybielają się kosztem innych.

Tak zrobił Masa w wy stworzyliście mu wizerunek niezgodny z rzeczywistością. Dzięki wam ten człowiek jest dziś celebrytą, komentatorem wydarzeń, znawcą wszelkich zagadnień z przestępczości. Przyjmujecie za pewnik wszystko co on wygaduje i wypisuje. Była pani autorką pierwszych wywiadów prasowych i telewizyjnych z Masą. Budowała pani społeczną sympatię do niego a przez to wiarę w to co mówił. Nie czuje się pani współodpowiedzialna za to kim dziś jest Masa? „– pyta Andrzej H.

Korek więzienie opuścić miał w już lipcu 2017 roku. Dołożono mu jednak kolejne dwa lata, i o ile nie otrzyma następnych wyroków, wyjdzie na wolność w 2019 roku.

Zostaw odpowiedź