„Izraelczyk” i egzekucja w poznańskim „Cafe Głos”

fot. Izraelczyk, mat.prasowe
1 15 164

Jest południe, 18 grudnia 1995 roku. W poznańskiej kawiarni „Cafe Głos”, mieszczącej się przy ul. Ratajczaka, Albert Kiełczyński ps. „Izraelczyk”, podchodzi do młodego mężczyzny i oddaje kilka strzałów w głowę.

Po wszystkim ucieka z budynku, jednak wpada na patrolujących ulice policjantów.  Ponownie wyciąga broń i celuje w stronę jednego z funkcjonariuszy. Na szczęście dla nich, pistolet się zacina i policjanci rzucają się na zabójcę, obezwładniając go.

Dlaczego Kiełczyński zastrzelił, w biały dzień, Marka Z.? Według sądu, wykonywał on zlecenie dla bossa poznańskiego półświatka Zbyszka B. ps. „Makowiec”.

Jesienią 1995 roku, dwóch mężczyzn porwało 15-letniego Macieja, syna „Makowca”.Skutego kajdankami wywieziono za Poznań, jednak chłopak uwolnił się i wrócił do domu.

Kiedy okazało się, że porwanie zlecił, podrzędny przestępca, Jarosław Ś. ps. „Święty”, Zbyszko B. miał kazać go zabić.

Według orzeczenia sądu, przekazał „Izraelczykowi” broń, zdjęcie „Świętego” i 10 tys. dolarów zaliczki.

W „Cafe Głos” Albert Kiełczyński miał się pomylić i przez pomyłkę zabić przypadkową osobę. Po aresztowaniu, najpierw opowiedział śledczym wersję o zemście za porwanie syna, lecz zaraz się z niej wycofał, twierdząc, że wsypał „Makowca” bo ten był mu winny pieniądze.

Podał kolejną wersję, oznajmiając, że zastrzelony Marek Z. nie rozliczył się z nim za przestępstwa samochodowe a ponadto znieważył jego osobę.

fot. Cafe głos

Sąd jednak nie dał wiary tej hipotezie i skazał Zbyszka B. na 25 lat więzienia za zlecenie zabójstwa, a Kiełczyńskiego na dożywocie, za dokonanie tej zbrodni.

Warto jednak przyjrzeć się osobie, która zginęła. Marek Z. według sądu, był przypadkową, całkowicie niewinną osobą. Ofiara „Izrealczyka” była jednak osobą znaną, w lokalnych kręgach przestępczych. Istnieje więc możliwość, że rzeczywiście mógł mieć nierozliczone sprawy z Albertem Kiełczyńskim.

„Izraelczyk” tłumaczył także, że Marek Z. zauważył go w kawiarni, jednak zignorował jego osobę i nie przyszedł się rozmówić, co wywołało w nim wściekłość. Biorąc pod uwagę, że do zabójstwa doszło w biały dzień a Kiełczyński ubrany był w charakterystyczny kożuch i okulary, łatwo zauważyć, że nie zachował się jak morderca na zlecenia, a raczej jak ktoś działający pod wpływem impulsu.

fot. Izraelczyk, Cela nr, TVN

W czasie zabójstwa, Izraelczyk wiedział już o swojej śmiertelnej chorobie i o tym, że zostało mu kilka miesięcy życia. Można więc przypuszczać, że rzeczywiście mógł zabić pod wpływem emocji. Nie miał przecież już nic do stracenia.

Przed zamachem, przez pewien czas przyglądał się ofierze, a późniejsze badania wykazały, że jego wzrok jest doskonały. Trudno więc mówić tu o pomyłce, spowodowanej wadą wzroku.

Są to jednak tylko przypuszczenia. Sąd orzekł, że była to pomyłka podczas zabójstwa na zlecenie i potwierdził to prawomocnymi wyrokami.

Albert Kiełczyński zmarł na raka płuc w poznańskim areszcie śledczym, w 2002 roku.

MAFIA PL

 

1 komentarz
  1. Robert mówi

    Ciekawostką jest taka , że jego wuj był szpiegiem CIA w izraelu,terrorystą i też przestępcą działającym w latach 90 tych. Wuj to Andrzej 😉 Ciekawsza postać niż Albert 😉

Zostaw odpowiedź

where to buy viagra buy generic 100mg viagra online
buy amoxicillin online can you buy amoxicillin over the counter
buy ivermectin online buy ivermectin for humans
viagra before and after photos how long does viagra last
buy viagra online where can i buy viagra