Tomasz S. ps. Komandos i grupa żoliborska

fot. Komandos, archiwum prasowe
1 63 784

Tomasz S. znany w półświatku jako Komandos, od 9 roku życia wychowywał się w domu dziecka. Swoją przestępczą karierę zaczynał wraz z braćmi Arturem i Piotrem M. znanymi jako Budynie.

Jednym z pierwszych przestępczych działań Komandosa były napady metodą „na kontrolera biletów”. Tomasz S. wyciągał w komunikacji miejskiej legitymację kontrolera, po czym osobie niemającej biletu kazał wysiadać razem z nim. Następnie człowiek ten był przez niego napadany i okradany. Co ciekawe, nikt nie zgłaszał tych ataków ani do MZK, ani na policję.

Później wraz z Budyniami dokonuje napadów na stołecznych listonoszy.  W 1993 roku, wraz z Arturem, został skazany na 3 lata więzienia właśnie za napaść na pracownika poczty. Kiedy Komandos wyszedł po roku, na warszawskim Żoliborzu Stefan K. ps. Ksiądz, znany również jako Stefan, oraz Ślepak rozwijał właśnie swoją grupę przestępczą. Zarówno Tomasz S. jak i Budynie dołączyli do jego bandy. Grupa zajmowała się głównie ściąganiem haraczu od agencji towarzyskich i handlarzy z Żoliborza. Znaczne zyski przynosiło także kontrolowanie giełdy Wolumen – targowiska znajdującego się na terenie Bielan.

W pewnym momencie szef ekipy trafił na kilka miesięcy do aresztu. Nastąpił wówczas rozłam w grupie i część jej członków m.in. Mariusz B. ps. Mario i Piotr W. ps. Łańcuch odłączyła się od niego i jako Młody Żoliborz, zaczęła prowadzić interesy na własną rękę. Kiedy Stefan wyszedł, został pobity przez młodych buntowników, czego nie zamierzał im podarować. Jedną z osób, które postawiły się wtedy staremu szefowi był Wojciech B.

22 października 1997 roku, został zastrzelony pod blokiem przy ul. Braci Załuskich. Tego dnia miał spotkać się z Łańcuchem. Zadzwonił nawet do niego, że już się zbliża na miejsce, jednak do celu nie dotarł – został zabity kilkoma strzałami z „cezetki”, a jego ciało runęło na ziemię, obok zaparkowanego właśnie BMW.

fot. Zastrzelony Wojciech B., mat. policyjne

Osobami podejrzanymi o dokonanie tamtej zbrodni byli od początku, widziani przez wielu świadków dwaj mężczyźni, którzy tego dnia w uniformach miejskich służb grabili liście w pobliżu miejsca zbrodni. Naoczny świadek zeznał, jak w chwilę po strzelaninie widział mężczyzn w zielonych kombinezonach, którzy wybiegli od strony ul. Braci Załuskich, wsiedli do Poloneza o numerach WFG 3259 i odjechali z piskiem opon. Co ciekawe ten sam świadek raz jeszcze tego dni widział podejrzanych, kiedy to na Trasie Toruńskiej pchali swojego Poloneza, który uległ awarii.

Jeszcze wieczorem, w dniu zabójstwa policjant z Wydziału Kryminalnego KSP ustalił, że za zbrodnią stoją Tomasz S. Komandos uważany za prawą rękę Stefana i Artur H. Czacha, oraz że obaj mężczyźni ukrywają się w bloku na tyłach Komendy Głównej Policji, przy ulicy Broniwoja 6. W nocy dokonano  zatrzymań.

Biegli szybko odnaleźli odciski obu panów na karoserii i wewnątrz poszukiwanego Poloneza, a dodatkowo na magazynku znalezionym na miejscu zbrodni odcisk palca Komandosa. Obaj mężczyźni trafili do aresztu.

17 stycznia 2000 roku Komandos stracił swojego szefa. Tego dnia Ksiądz został zastrzelony w swoim własnym lokalu „Techno PAB” znajdującym się na Żoliborzu.

Tomasz S. w nie do końca jasnych okolicznościach opuścił areszt  po 3,5 roku, 15 marca 2001 roku. Na wolności zastał już całkiem nową rzeczywistość. Nie było już jego szefa, gang pruszkowski i grupy wołomińskie były mocno rozbite, a w mieście zaczęły kształtować się nowe układy. Do głosu dochodzili teraz Korek z Mokotowa i Szkatuła. Żoliborz podzielili między siebie Szymon z Łomianek – także były człowiek Stefana i Łańcuch.

Komandos zabrał się za odpracowywanie straconego czasu.  Porozumiał się z grupę nowodworską i Młodym Klepakiem, synem bossa Wołomina – Mariana K., zastrzelonego w Gamie w 1999 roku. Rok po wyjściu kontrolował już znaczną część Żoliborza, ale miał apetyt także na tereny kontrolowane przez Korka czy Szymona z Łomianek. Zależało mu przede wszystkim na przejęciu trzymanego przez Szymona bazaru Wolumen, na którym handlowano na potęgę nielegalnym towarem czy pirackim oprogramowaniem.

Właśnie w sprawie porozumienia się co do Wolumenu, panowie mieli się spotkać w Centrum handlowym Klif. Szymon miał się wreszcie zdeklarować czy odda dobrowolnie targowisko w ręce ludzi Komandosa. Bazar i tak nie przynosił już takich zysków, jak kilka lat temu. Coraz częściej pojawiała się tam policja a ludzie, zamiast kupować kradziony sprzęt, woleli kupować na raty.

31 maja 2002 roku w Klifie znajdującym się na warszawskiej Woli, przebywało sporo osób. Były godziny popołudniowe i część osób zawitała tam na obiad, inni robili zakupy przed dniem dziecka. W restauracji Wiking na pierwszym piętrze galerii handlowej zjawili się Artur Budyń, Krzysztof B., Artur N. ps. Jogi oraz Komandos. Po chwili zjawił się Szymon. Komandos odszedł z nim na bok i po niedługiej rozmowie panowie się pożegnali. Komandos wrócił do kolegów, a Szymon opuścił centrum handlowe.

fot. C.H Klif, google maps

Po kilkunastu minutach do Komandosa i kompanów, szybkim krokiem podszedł mężczyzna z wyciągniętą ręką, w której trzymał pistolet z pokaźnym tłumikiem. Napastnik zaczął strzelać, a zaskoczeni mężczyźni próbowali uciec i ukryć się przed jego kulami. Udało się to tylko Jogiemu i Komandosowi. Tomasz S. zbiegł na podziemny parking, i ku jego zdziwieniu spotkał się tam ponownie z mężczyzną, który przed chwilą strzelał. Zabójca miał wówczas grzebać przy pasku od spodni, jakby próbując wydobyć broń, a Komandos w tym czasie pobiegł na postój taksówek, wpadł do jednej z nich i ruszył w kierunku Żoliborza. Jego granatowe BMW zostało na parkingu pod Klifem. Postrzelony Jogi, doszedł do zdrowia w szpitalu, Artur M. ps. Budyń i Krzysztof B. zginęli w wyniku odniesionych ran.

Strzelanina w biały dzień wewnątrz pełnej ludzi galerii handlowej wywołała oburzenie mediów i społeczeństwa. Policja uruchomiła nawet specjalną linię telefoniczną pod nazwą „Razem pokonać przemoc”, na którą mogli zgłaszać się anonimowo wszyscy, którzy mają jakieś informacje o zdarzeniu. Okazało się to jednak nie wypałem, gdyż wydzwaniali głównie żartownisie lub osoby podające, jak się później okazało zupełnie zmyślone informacje.

Po akcji w Klifie podejrzenia padły przede wszystkim na Szymona, który miał powód, aby pozbyć się Komandosa. Na jego niekorzyść przemawiał też fakt, że opuścił towarzystwo krótko przed strzelaniną.

Szymon z kolei w swojej wersji obciąża Komandosa, twierdząc że nie miał z nim żadnego poważnego zatargu, za to Tomasz S. winny był Budyniowi pieniądze, których nie zamierzał oddać. Według Szymona Komandos dogadał się z Rafałem S. ps. Szkatuła, który z kolei miał się obawiać osoby Budynia i razem zaplanowali jego egzekucję. Swoją hipotezę podpiera stwierdzeniem, że skoro zamach był na Komandosa to dlaczego kiler nie strzelał najpierw do Komandosa a do jego kolegów.

Prokuratura jednak przychyliła się do pierwszej wersji. Poparł ją także niejaki Kima, członek gangu Szkatuły, który poszedł na współpracę z organami ścigania. Według jego zeznań, na zabójstwo Komandosa złożyli się Szymon, Szkatuła i Darek Bródnowski. Przekazali oni Kimie broń i zaoferowali za wykonanie roboty 8. tys. dolarów.

Kima zlecenia jednak nie wykonał, a przejął je prawdopodobnie Ahmatov Szarani, Czeczen znany jako Szach. Według policji zabójca na zlecenie działający dla polskich grup przestępczych. Mimo nagrań z monitoringu i zeznań licznych świadków, do zabójcy nie udało się dotrzeć.

Komandos uniknął śmierci w Klifie, jednak nie pozostało mu wiele czasu. 13 sierpnia, późnym wieczorem zjawił się swoim BMW serii 7 na stacji benzynowej, przy ul. Radzymińskiej 96. Świadkowie zdarzenia zapamiętali, że tego wieczoru zatankował auto, kupił kilka kart telefonicznych i napoje energetyczne, po czym udał się do miejsca, gdzie znajduje się odkurzacz.

Kiedy odkurzał samochód, za jego plecami stanął wysoki szczupły mężczyzna w długim, jasnym płaszczu przeciwdeszczowym i oddał kilka strzałów, celując w plecy ofiary. Tomasz S. w dniu zabójstwa miał 34 lata.

Z policyjnej notatki z tego zdarzenia wynika, że miało ono miejsce ok. godziny 22.50. Na miejscu zjawiła się karetka z lekarzem, który stwierdził zgon, a także przewodnik z psem tropiącym, który zaczął prowadzić wzdłuż pobliskich torów, jednak ślad w pewnym momencie się urwał.

fot. Piotr M. ps. Budyń, kadr z filmu „Nauka chodzenia”, 2016, reż. Marcin Kopeć

Po zabójstwie Tomasza S., Piotr Budyń, próbuje jeszcze pomścić swoich ludzi i wraz z grupą nowodworską organizuje zamach na Szymona. Umawia się z nim na spotkanie, jednak plan okazał się niewypałem. Nowodworscy widząc auto Szymona, zaczęli do niego strzelać już w czasie jazdy, dzięki czemu niedoszła ofiara miała okazję uciec.

Mimo to zorganizowano jeszcze jedno spotkanie. Tym razem ranny zostaje człowiek nowodworskich, niejaki Obój. Trafia do szpitala Bielańskiego, jednak nazajutrz ludzie Szymona wkraczają do budynku i dobijają przeciwnika kilkoma strzałami z broni z tłumikiem. Po wszystkim przeskakują przez szpitalne ogrodzenie, pokonują lasek i przez nikogo niezatrzymywani wsiadają do czekającego auta.

Odwetu na Szymonie nie było, ponieważ w 2003 r. zatrzymała go policja. Za udział w gangu, wymuszenia i podżeganie do zabójstwa Komandosa został skazany na siedem lat więzienia. Został także małym świadkiem koronnym. Jak sam twierdzi, poszedł w „sześćdziesiątkę” po tym, jak Szkatuła groził jego dziecku i żonie nożem – „Byłbym gotów zostać skazany na dożywocie, byleby dano mi szansę zostać sam na sam ze Szkatułą” – mówił później. Obiecał zemstę i dokonał jej zeznając przeciwko Rafałowi S.

W kwietniu 2019 roku, w nie do końca jasnych okolicznościach popełnił samobójstwo, strzelając sobie dwukrotnie w brzuch rewolwerem czarno prochowym. Mimo iż twierdził, że obecnie działa legalnie w ostatnich miesiącach życia usłyszał kilka zarzutów m.in. o przestępstwa gospodarcze i posiadanie narkotyków.

Nie żyje także Czacha, wspólnik Komandosa. Jego ciało na terenie Twierdzy Modlin odnaleziono w 2006 roku.

Piotr M. ps. Budyń wyszedł z ciężkiego uzależnienia od narkotyków. Jest bohaterem filmu dokumentalnego Marcina Kopecia z 2016 roku pt. „Nauka chodzenia” . W 2019 roku ukazała się także książka pt. „Ostatni”,  gdzie dziennikarka i pisarka Marzena Matuszak, wraz z Piotrem M. przypominają jego dramatyczną historię.

Szymon z Łomianek, którego tożsamość przez większość odcinków była ukrywana, pojawiał się w serialu dokumentalnym TVP, „Miasto Gniewu”. Temat strzelaniny w Klifie poruszono także w 12 odcinku serialu „Pitbull”.

Egzekutora z Klifu oraz zabójcy Komandosa do dziś nie ustalono.

 

 

1 komentarz
  1. Seat Taxi mówi

    To już wszystko jasne

Zostaw odpowiedź