Polscy przemytnicy pracowali dla chińskiej triady. Sprzedali tony narkotyków
Prokuratura w Katowicach skierowała do Sądu Okręgowego akt oskarżenia przeciwko ośmiu osobom podejrzanym o udział w zorganizowanej grupie przestępczej handlującej narkotykami i substancjami psychotropowymi.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w 2018 roku, kiedy to funkcjonariusze CBŚP dostali informację, że Krzysztof N. z Mysłowic, który niedawno wyszedł z więzienia, porusza się Porsche Cayenne oraz motocyklem marki Harley-Davidson.
Podejrzany znalazł się na celowniku służb. Po przeprowadzce do Tychów wpadł w policyjną zasadzkę. Najpierw śledczy obserwowali dwa wynajęte przez niego garaże. Kiedy został zatrzymany przed jednym z nich, policja ujawniła przy nim kilkanaście gram kokainy. Okazało się, że to dopiero początek.
– Zabezpieczyliśmy 45 kg marihuany, 12 kg metamfetaminy, 20 kg haszyszu, 34 litry płynnej amfetaminy, 60 tys. tabletek ecstasy i 150 gramów kokainy – przekazał jeden z funkcjonariuszy policji.
W kolejnej kryjówce odnaleziono 130 pojemników z prekursorami do produkcji narkotyków. Łączną wartość nielegalnych substancji oszacowano na kilka milionów złotych.
Śledczy próbowali ustalić skąd podejrzany tak szybko po wyjściu z więzienia, zebrał tak dużą ilość pieniędzy potrzebną na rozkręcenie nielegalnego interesu. Sprawę udało się rozwiązać dzięki informacjom z Australii. Tamtejsze służby przeprowadziły operację, w wyniku której zabezpieczyły dostawę MDMA. Według lokalnych funkcjonariuszy, za zlecenie przemytu narkotyków ukrytych w metalowych prętach odpowiadała jedna z triad.
– Ładunek z MDMA spreparowano jednak w Tychach i dołączono do legalnego transportu rurek wysłanych z Włoch – przekazała australijska policja.
CBŚP szybko namierzyło kolejnych podejrzanych i ustaliło, że Polacy na zlecenie triady przerzucili do Katowic tysiące litrów prekursorów, w tym BMK, oleju safrolowego i APPAN-u. Substancje były przemycane m.in. w baniakach jako płyn do mycia naczyń.
Przemytnicy na zlecenie organizacji przestępczej z Hong Kongu mieli również dostarczyć z Ameryki Południowej do Australii 500 kilogramów kokainy. Zostali oni jednak zatrzymani w 2018 roku i trafili do aresztów. Obecnie toczy się przeciwko nim postępowanie.
Jak udało się ustalić śledczym, gangiem w Polsce kierował 44-letni Krzysztof N. Jego pracownikami byli natomiast zaufani znajomi oraz osoby znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej. Nowym aktem oskarżenia objęto osiem osób.
– Gang kierowany przez Krzysztofa N. działał w latach 2011-2018 na terenie kilku krajów Unii Europejskiej, zajmował się też przemytem narkotyków do Chin i Australii – przekazała Prokuratura Krajowa.
W Polsce narkotyki były rozprowadzane poprzez doskonale zorganizowaną siatkę dilerów i przewoźników. Oskarżeni współpracowali z innymi zorganizowanymi grupami przestępczymi, w różnych częściach kraju. Śledczy szacują, że w samej Polsce gang mógł rozprowadzić kilka ton wysokiej jakości narkotyków.
N. w skrytce bankowej zdeponował 3 kg najczystszej kokainy – informowali funkcjonariusze.
Pieniądze uzyskiwane z handlu narkotykami oskarżeni lokowali w nieruchomości położone na terenie całego kraju. Ich własność wielokrotnie przenosili między sobą, co miało utrudnić stwierdzenie przestępczego pochodzenia pieniędzy. W ten sposób „wyprali” co najmniej 12 milionów złotych, kwota, jaką zarobili na nielegalnym procederze, może być jednak znacznie większa.
Mimo że lider gangu trafił do aresztu i za swoje czyny odpowie przed sądem, śledczy mówią o dużym szczęściu. Za utratę tak dużej ilości narkotyków triada mogłaby zlecił zlikwidowanie Krzysztofa N.
Źródło: Prokuratura Krajowa / CBŚP / Gazeta Wyborcza