24 lata temu na warszawskim Ursynowie doszło do napadu „stulecia”
Marek C. ps. „Rympałek” urodził się w 1963 roku na warszawskiej Pradze-Południe. Posiada wykształcenie podstawowe. W młodości uprawiał sporty walki – głównie zapasy i boks. Przestępczą karierę zaczynał jak wielu swoich rówieśników, od stania na bramkach lokalnych klubów.
Tam też nabył znajomości w przestępczym półświatku i zaczął tworzyć wokół siebie zaczątki grupy przestępczej. Wraz z kompanami zajmował się przede wszystkim paserką i kradzieżami. Jego pseudonim wziął się właśnie od metody włamu zwanej „na rympał”, czyli siłowej, brutalnej.
Kiedy w 1994 roku Andrzej K. ps. „Pershing”, uważany za gangstera nr. 1 w Warszawie trafił za kraty, ekipa „Rympałka” zaczęła rosnąć w siłę. W 1995 roku Marek C. nie bał się już nikogo. Przekonali się o tym nawet starzy pruszkowscy, którzy z „rozkminki” z rympałkowymi wrócili ze spuszczonymi głowami.
Napad na Zamiany
W tamtym czasie grupa dowodzona przez „Rympałka” dokonała serii napadów. Największy z nich, miał miejsce 28 listopada 1995 roku, na ul. Zamiany, na warszawskim Ursynowie. Łupem gangsterów padł wówczas 1 mln 200 tys. zł .
W artykule Expressu Wieczornego, który ukazał się zaraz po napadzie, zatytułowanym: Największy gangsterski skok w stolicy, czytamy:
„Kilkanaście sekund trwał według światków wczorajszy napad na samochód przewożący pieniądze dla zakładu opieki zdrowotnej przy ul. Zamiany na Ursynowie. Łupem bandytów padło 11 mld starych złotych. Jest to rekordowy rabunek. Zajął on 1 miejsce w policyjnej statystce, napadów z bronią w ręku na konwoje przewożące pieniądze.
Napad jak przyznają nawet policjanci, był znakomicie przygotowany. Pieniądze miały być rozwiezione do około 30 placówek służby zdrowia na terenie Mokotowa.
Kasjerce asystowało 3 agentów ochrony uzbrojonych w ostrą broń. Do napadu doszło ok. godziny 10.45. Po zatrzymaniu się przed ZOZ-em, na ulicy zamiany 13, czerwony renault, którym wieziono pieniądze, zostało zablokowane z tyłu przez czarne audi.
Z przodu, pojawił się biały ford transit uniemożliwiając kierowcy konwoju jakikolwiek ruch.
– To wszystko trwało 8-10 sekund. Widziałem jak z białego forda wyskoczyło 2 może 3 mężczyzn ubranych na czarno, w kominiarkach na twarzy. Podbiegli do czerwonego renault, jeden z nich strzelił i otworzył drzwi.- powiedział Expressowi Wieczornemu jeden ze świadków zdarzenia.
– Drugi, wyciągnął na trawnik jednego z ochroniarzy i celując mu w głowę kazał leżeć. W tym czasie jego wspólnik mierząc w kierunku wnętrza samochodu wyciągnął z niego dwie torby. W tym samym czasie padł jeszcze jeden strzał. Żaden z ochroniarzy jednak nie strzelał. Widziałem jednego nich rannego w rękę. – dodaje świadek.
Napastników było prawdopodobnie czterech. Łup wrzucili do wnętrza forda transita, którym odjechali po trawnikach w kierunku osiedla ul. Stokłosy.”
Z kolei, według ustaleń śledztwa, zdarzenia na ul. Zamiany miały prawdopodobnie następujący przebieg:
28 listopada w pobliżu przychodni przy ul. Zamiany 13, przestępcy zjawili się dwoma samochodami – fordem transitem i audi. W fordzie, człowiek o pseudonimie „Pinokio” rozdał kompanom dwa pistolety typu skorpion i dwa kałasznikowy.
Konwojenci i kasjerka zjawili się w banku około godziny 9.00. Kobieta zapakowała do toreb 1 mln 202 tys. zł i włożyła je do bagażnika renault, którym przejechali.
Tuż przed 11.00 pod lecznicą na Zamiany, samochód konwojentów został zablokowany z jednej strony przez forda z drugiej przez audi. Z furgonetki wybiegło czterech zamaskowanych mężczyzn – „Delfin”, „Idzik”, „Pinokio” oraz Jacek S. Kolbami karabinków wybili szyby w renault i wywlekli konwojentów z samochodu. Gdy dowódca konwoju Leszek K. próbował sięgnąć po broń, został postrzelony w rękę.
Inny z napastników – „Remek”, tzw. urywką otworzył bagażnik renault, wyjął z niego torby i wskoczył do transita. Dołączyli do niego kompani i ruszyli z piskiem opon, jednak u wylotu ul. Stokłosy zderzyli się z mazdą.
Wyskoczyli z auta i pobiegli na pobliski parking gdzie czekały dwa kolejne samochody – ford sierra i nissan primera. Po ucieczce, w umówionym lokalu „Rympałek” miał podzielić łup pomiędzy uczestników napadu.
Konwojenci zasłabli
Ciekawie wygląda relacja z napadu opowiedziana z perspektywy samych konwojentów. Okazało się bowiem, że tylko dowódca konwoju Leszek K, który przez 22 lata pracował w Biurze Ochrony Rządu, miał ostrą broń. Maciej M., adept judo i karate – podczas napadu zemdlał:
– Zrobiło mi się biało, potem ciemno, ocknąłem się na jezdni – powiedział przed sądem.
Waldemar S., 40-letni mężczyzna, który dwa razy nie zdał egzaminu, ubiegając się o pozwolenie na broń, powiedział z kolei – Po strzale złapałem duży łyk powietrza i zamknąłem oczy -.
Poruszył się dopiero gdy kasjerka, jedyna która zachowała zimną krew, poinformowała go że rabusie odjechali i może już wstać z jezdni…
Po napadzie zawrzało w mediach, a prasa całą akcję okrzyknęła „Napadem stulecia”.
„Rympałka” i wielu jego kompanów aresztowano w maju 1996 roku. Gangstera oskarżono o kierowanie grupą przestępczą i organizowanie napadów. Do tego doszedł pozornie błahy zarzut, pobicia dwóch studentów w klubie bilardowym Hookie-Pookie. Wówczas to podchmieleni młodzi ludzie, rzucili kilka uwag w stronę „Rympałka”, nie zdając sobie sprawy kim jest ten człowiek i co za chwilę ich czeka.
Według organów ścigania, grupa Marka C. funkcjonowała od wiosny 1993 r. do kwietnia 1996 r. Prokuratorskie śledztwo objęło 39 przestępstw kryminalnych dokonanych przez członków gangu. W czerwcu 1998 roku prokurator zażądał dla 21 oskarżonych, łącznie 243 lat więzienia i ponad 1 mln zł grzywny.
Dla Marka C. za kierowanie gangiem i planowanie napadów rabunkowych z bronią w ręku – 25 lat więzienia i 250 tys. zł grzywny. Dla pozostałych oskarżonych od 2 lat w zawieszeniu, do 25.
We wrześniu 1998 roku zapadły wyroki. Od 1,5 roku do 15 lat więzienia.2 mężczyzn uniewinniono.
Pierwszy w Polsce wyrok za kierowanie gangiem
„Rympałek” został skazany na 10 lat za kierowanie gangiem i pobicie studentów. Był to pierwszy, po wprowadzeniu nowego prawa karnego, wyrok w sprawie przestępczości zorganizowanej. Tym samym „Rympałek” został jako pierwszy w historii, skazany przez Warszawski sąd za kierowanie grupą przestępczą.
W 2000 roku, wszystkie wyroki podtrzymał Sąd Apelacyjny a w 2002 r., ostatecznie zatwierdził je Sąd Najwyższy.W międzyczasie przeciwko Markowi C. ruszyło osobne postępowanie dotyczące zlecania napadów.
W 2003 roku został ponownie oskarżony, tym razem o handel narkotykami. Miał on je dostarczać min. gangsterowi z Katowic, Krystianowi S. ps. „Młody Sajmon”. Ten zaś, miał je rozprowadzać w katowickich dyskotekach. W narkotykowych interesach „Rymapałek” miał też blisko współpracować z Jerzym W. ps. „Żaba”, członkiem grupy pruszkowskiej.
W 2005 roku ogłoszono wyrok w sprawie organizacji napadów. „Rympałek” został ogłoszony winnym zorganizowania serii rabunków i otrzymał w tej sprawie karę 8 lat pozbawienia wolności.
Paradoksalnie był to dla niego korzystny wyrok. Mógł on bowiem ubiegać się o połączenie wyroków z dwóch procesów i dzięki temu znalazł się na wolności już w kwietniu 2006 roku.
Powrót za kraty
Gangster zniknął z oczu organom ścigania zaraz po opuszczeniu murów więzienia. Zaledwie dwa lata później, w kwietniu 2008 roku został zatrzymany przez CBŚ w Wilanowie.
45-letni wówczas „Rympałek”, miał odbudowywać struktury przestępcze, przy współpracy z ludźmi Rafała S. ps. „Szkatuła”. Podburzał ponoć stołecznych gangsterów do kolejnej wojny gangów.
Dowody okazały się jednak zbyt słabe i Marek C. ponownie wyszedł na wolność. Wypłynął w październiku 2010 roku, ponownie wpadając w ręce funkcjonariuszy.
W lipcu 2012 roku postawiono mu zarzuty kierowania grupą przestępczą w latach 2006-2010. Zdaniem prokuratury, przez ten czas, Marek C. kierował nowym gangiem, który w tym okresie handlował narkotykami i bronią, wymuszał haracze i dopuścił się zabójstwa członka gangu.
W marcu 2017 zapadły nieprawomocne wyroki. 16 gangsterów skazano na kary od 4 do 25 lat więzienia. „Rympałek” oraz Marek R. i Jerzy B. otrzymali najwyższy wymiar kary.
Sad uznał że Marek C. zlecił, a dwaj pozostali mężczyźni dokonali zabójstwa jednego z gangsterów, Witolda K. ps. „Witek”, którego podejrzewali o współpracę z organami ścigania.
W styczniu 2019 Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla „Rympałka”. Marek R. i Jerzy B., także zostali skazani na dwudziestopięcioletnie odsiadki. Pozostałym 13 podsądnym sąd wymierzył kary pozbawienia wolności od kilku do kilkunastu lat. Takie kary sędzia Zdziarska określiła jako „adekwatne do zawinienia i społecznej szkodliwości czynu”.
Ogłaszając te wyroki sąd odrzucił apelacje obrońców, ale też prokuratora, który uważał kary orzeczone przez sąd pierwszej instancji za zbyt łagodne i domagał się dla „Rympałka” kary dożywocia.
– 25 lat za zabójstwo z premedytacją, w ramach zorganizowanej grup przestępczej, to kara rażąco niewspółmierna i nie daje gwarancji zabezpieczenia społeczeństwa przed zdemoralizowanymi oskarżonymi – argumentował prokurator. „Rympałka” zaś nazwał jednostką aspołeczną, która jest „zdolna poświęcić ludzkie życie w imię własnych interesów”.
Z kolei sędzia Anna Zdziarska, tak argumentowała swoją decyzję:
– Apelacje złożone przez obrońców oskarżonych, a także prokuratora, nie zasługiwały na uwzględnienie –
Przypomniała, że adwokaci podsądnych nazywali proces „poszlakowym”, podważali wiarygodność „dowodu z pomówienia”, czyli zeznań tzw. małych świadków koronnych.
W większości obrona podważała w ogóle istnienie zorganizowanej grupy przestępczej, do której mieliby należeć oskarżeni.
56-letni dziś „Rympałek” swoją postawą udowodnił, że w niektórych przypadkach coś takiego jak resocjalizacja nie istnieje. Jeżeli odbędzie całą długość zasądzonej kary, wróci na wolność w wieku 81 lat.
/Mafia PL