Policja lat 90 i gwałtowny wzrost przestępczości

fot. Policja lat 90, magazyn 997
0 12 048

Polska policja przez całe lata 90. uznawana była za nieskuteczną i bezbronną. Kpili z niej zarówno dziennikarze, zwykli obywatele jak i sami przestępcy. Co sprawiło, że przez ponad dekadę ta służba była tak bardzo nieporadna? Przed przemianowaniem z milicji, w czasach kiedy największą mafią w kraju było samo państwo, mundurowi byli przecież niezwykle skuteczni w likwidowaniu wszelkich objawów ulicznej przestępczości. Po 1989 roku zaszły jednak potężne zmiany, które sprawiły, że przez wiele lat policja w Polsce była niemal teoretyczna. 

Przemianowanie milicji w policję nastąpiło 6 kwietnia 1990 roku. Nowa formacja już na samym początku stanęła przed potężnym wyzwaniem. Otworzenie granic i liberalizacja w zakresie gospodarki wywołały niespotykaną dotąd falę przestępczości transgranicznej.  Załamanie się gospodarki PRL, hiperinflacja (spowodowana masowym dodrukiem pieniądza) i prywatyzacja przedsiębiorstw wywołały z kolei fale bezrobocia wśród młodych ludzi, a w efekcie nagły wzrost przestępstw przeciwko mieniu. Zmiany w kraju, który od 40 lat był państwem socjalistycznym, postępowały zbyt szybko aby młoda, niegotowa na nie służba była w stanie odpowiednio zareagować.

Już na samym starcie, mundurowi musieli zmierzyć się z gangsterskimi porachunkami, w których padały ofiary.  Do najgłośniejszych tego typu zdarzeń doszło pod Siestrzenią, gdzie zginęło dwóch pruszkowskich gangsterów  Andrzej N. ps. Słoń i Janusz S. ps. Lulek oraz w Ruścu pod motelem George. W tym ostatnim zdarzeniu zginął kolejny członek pruszkowskiej ferajny Andrzej C. ps. Szarak, a policja przeprowadziła pierwszą nieudolną operację przeciwko zorganizowanym bandytom. Obie sytuacje wydarzyły się odpowiednio w maju i czerwcu 1990 roku, czyli w dwa miesiące po utworzeniu policji.

W samym tylko 1990 roku odnotowano 883 tysiące przestępstw, co przy 475 tysiącach z poprzedniego roku obrazuje skok rozwoju przestępczości w Polsce. W kolejnych latach tendencja była nadal wzrostowa – w 1992 roku przestępstw stwierdzono już ponad 900 tysięcy. Istnieje tu jednak podejrzenie, że liczba ta mogła być nieco zaniżona, aby nie przerazić społeczeństwa nagłówkami gazet o milionie popełnionych przestępstw. Polacy już i tak byli bombardowani artykułami o wszechobecnej polskiej mafii. Goniący za sensacją dziennikarze nieumyślnie wywołali psychozę strachu, a samym gangsterom dodali jedynie splendoru i animuszu. Powtarzając pseudonimy i nazwy gangów obok słowa mafia, ułatwili im tylko robotę przy ściąganiu haraczy, wymuszeniach i innych bandyckich działaniach.

1994 roku nastąpił rekordowy wzrost przestępczości w kradzieżach, rozbojach i wymuszeniach rozbójniczych z bronią. Odnotowano wówczas 963 tego typu przestępstwa co daje wzrost  o 72 % w stosunku do roku poprzedniego. Na podium przestępstw, których liczba tego roku znacznie wzrosła  znalazły się jeszcze kradzieże samochodów, których odnotowano 42 tysiące oraz bójki i pobicia – ponad 9200 przypadków.

fot. Członkowie grupy pruszkowskiej Ali, Malizna, Masa, mat. prasowe

Wydawało by się, że w tak niebezpiecznych czasach policja musiała być doskonale wyposażona i dobrze wynagradzana aby stawić czoła ogromnej fali przestępczości. Nic bardziej mylnego. Funkcjonariusze nie tylko otrzymywali głodowe pensje i korzystali z przestarzałej broni ale byli też ograniczeni licznymi przepisami – w kwietniu 1990 roku wycofano choćby przepis zezwalający mundurowym użycie broni w ochronie mienia znacznej wartości.  Taka sytuacja w zestawieniu z bogacącymi się przestępcami, którzy nie przejmowali się kodeksem karnym, doprowadzała do zjawisk pato i korupcjogennych.

– Sytuacja w której policjant zarabia tak mało jak my jest wysoce kryminogenna. Nic dziwnego że dla niektórych funkcjonariuszy oferta drobnej łapówki jest na tyle kusząca, że ją przyjmują. Jeśli jeszcze wszyscy ich nie biorą , to tylko dlatego, że boją się stracić i tak małe, ale stałe dochody. Komuś w tym kraju chyba zależy na tym żebyśmy byli słabi i bezradni, ale to świadczy o słabości naszego ustroju. Zyskują na tym kombinatorzy i aferzyści – żalili się dziennikarzom policjanci w 1995 roku.

Nierówność walki policji z przestępcami obrazują choćby zdarzenia z 1992 roku. Wówczas to grupa przestępców po kradzieży auta w okolicy Żyrardowa urządziła bandycki rajd przez kilka województw, ostrzeliwując blokady policyjne i radiowozy. Podczas wymianu ognia rannych zostało dwóch funkcjonariuszy. Bandyci po rozbiciu skradzionego auta otworzyli również ogień do nadjeżdżających samochodów aby je zatrzymać i przejąć. Tym samym poważnie ranili dwóch obywateli RFN, którzy poruszali się mercedesem 126. Policjanci także odpowiedzieli ogniem raniąc jednego z bandytów, z tą jednak różnicą, że przestępcy ostrzeliwali ich z karabinków Kałasznikowa, a mundurowi bronili się sześciostrzałowymi pistoletami, wzór 1964. Do pogoni za gangsterami użyto zaś policyjnych nys i fiatów. Przestępcom udało się zbiec, na szczęście po potężnej obławie zostali po pewnym czasie wyłapani.

Dwa lata później, w kolejny pościg za bandytami ruszyli funkcjonariusze z wołomińskiej komendy. Kiedy BMW przestępców zostało zablokowane zaczęli strzelać do policjantów. Jeden z mundurowych próbował odpowiedzieć ogniem jednak broń którą dysponował nie wypaliła. Wystrzeliła broń drugiego z funkcjonariuszy, jednak bandyci byli o ułamek sekundy szybsi trafiając go prosto w głowę. Starszy posterunkowy Artur Kostrowski po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Miał 25 lat. Miesiąc wcześniej urodziło mu się dziecko. Przestępcom udało się uciec.

fot. Artur Kostrowski z żoną, magazyn 997

Kilka lat później sytuacja w wyposażeniu policji niewiele się zmieniła. W artykule Expressu Wieczornego z listopada 1996 roku opisano dramatyczny stan wyposażenia polskiej policji: 12 tysięcy kamizelek kuloodpornych zamiast niezbędnych 70 tysięcy, dwa radiotelefony przypadające na trzech funkcjonariuszy, ani jednego karabinu snajperskiego z noktowizorem w całym kraju, i zamiast 64 kombinezonów pirotechnicznych dostępne zaledwie 11. Odniesiono się także do zakupów policyjnego wyposażenia w bieżącym roku – 5 tysięcy pałek tonfa zamiast potrzebnych, uwaga,  130 tysięcy. Amunicji i kajdanek nie zakupiono w ogóle.

W reportażu zabrali również głos poznańscy policjanci – Boimy się ścigać przestępców radiowozami, bo tylko niektóre wozy jednostek antyterrorystycznych maja opłacone auto casco. W razie rozbicia auta, gdy zwierzchnik uzna że kolizja nastąpiła z naszej winy może nas obciążyć trzykrotną suma uposażenia –

– Nie opłacamy składek auto casco bo nawet po odliczeniu zniżek, pochłonęłoby to ogromne pieniądze. Obciążanie funkcjonariuszy wysokością trzykrotnego uposażenia uważam za słuszne, bo policjanci nie mogą bezkarnie rozbijać samochodów i naruszać przepisów ruchu, co niestety zdarza się niejednokrotnie. Poza tym jesteśmy przeciwni wszelkiego rodzaju pościgom, bo stwarzają zagrożenie dla ruchu – skomentował te zażalenia ówczesny rzecznik komendy głównej policji Andrzej Przemyski.

fot. Policjanci pchający swoją nysę, magazyn 997

Artykuł zatytułowany „Policyjna bieda” okraszono znamiennym zdjęciem z policyjnego strajku. Widoczny na nim policjant trzyma tabliczkę ze słowami – „720 zł za służbę społeczeństwu. Czy wrócę do rodziny? –„

Trudno zatem spodziewać się efektywnej i rzetelnej pracy policji, skoro w 1995 roku zarobki co dziesiątego funkcjonariusza były tak niskie, że uprawniały do pobierania zasiłku dla najbiedniejszych. Jak się łatwo domyślić dla rosnących w siłę i bogactwo gangsterów, którzy mieli łatwy dostęp do broni i materiałów wybuchowych oraz prasę, która tytułowała ich groźną mafią były to wymarzone warunki.

Obecnie polska policja jest w zupełnie innym miejscu. Nowoczesna, wyszkolona i odpowiednio wyposażona nie jest już chłopcem do bicia, a szanowaną i skuteczną formacją do zwalczania przestępczości. Minęło jednak wiele lat za nim odbiła się od dna i zaczęła doganiać przestępców w wielu aspektach. Jeszcze na początku 2000 roku prognozowano, że w kwestii przestępczości zorganizowanej będzie jeszcze gorzej niż dotychczas i należy się przygotować na długą walkę z gangsterami.

fot. CBŚP

Duże zmiany przyniosło jednak powstanie w tymże roku Centralnego Biura Śledczego i trzęsienie ziemi w organach ścigania po masakrze w Magdalence, gdzie zginęło dwóch policjantów, a 17 zostało rannych. Ta tragedia stała się swoistym kubłem zimnej wody dla decydentów w sprawach polskiej policji, po której zaczęto masowo doszkalać funkcjonariuszy i inwestować w nowoczesne uzbrojenie.

Początek lat 2000 przyniósł jednak za sobą inną patogenną sytuację. Funkcjonariuszom umożliwiono bowiem pracę poza służbą. Tym samym wielu z nich zaczęło obstawiać bramki w klubach, dyskotekach i agencjach towarzyskich, które pozostawione po rozbitych grupach przestępczych zostały pozbawione tzw. opiekunów. Tym samym część policjantów skuszona łatwym zarobkiem zaczęła balansować na krawędzi barykady przestępców i stróżów prawa.

Część z nich najzwyczajniej ją przekroczyła, nie tylko pilnując wejścia do lokalu za określonym wynagrodzeniem ale zajmując miejsce Pruszkowa i Wołomina jako opiekunów różnego rodzaju przybytków. Ustawę o możliwości pracy poza służbą na szczęście wycofano, jednak zdążyło już dość do wielu patologicznych sytuacji wewnątrz policji. Sprawa działania i ewolucji polskiej policji od roku 2000 po czasy obecne, jest jednak tematem na odrębny materiał.

Czy w obecnych, niespokojnych czasach i widmie katastrofy gospodarczej, czeka nas podobny wzrost przestępczości jak na początku lat 90? Wówczas wynikał on głównie ze słabego wyposażania i wyszkolenia służb mundurowych oraz potężnego bezrobocia wśród młodych ludzi. Obecnie policję mamy doskonale wyposażoną i przeszkoloną, natomiast skokowy wzrost bezrobocia jest tylko kwestią czasu.

FCZ.

Zostaw odpowiedź