Szczecińska mafia i zabójstwo Moniki Hansson
Jest luty 1998 roku. Grupa szczecińskiego bossa Marka M. ps. Oczko została rozbita po obszernych zeznaniach złożonych przez Rafała Ch. ps. Czarny – brutalnego gangstera, który zapałał chęcią zemsty na swoich szefach.
Jednemu z nich – Sylwestrowi O. ps. Sylwek, udało się zbiec przed obławą, i ukryć za granicą. To właśnie jego, prokuratura podejrzewała o zlecenie zabójstwa innego z „uciekinierów”- Piotra R.
Gangster ten początkowo współpracował z działającym za granicą gangiem Sylwestra O. i Zbigniewa T., ps. Pastor. Zwierzył się jednak swoim kompanom, że chce wycofać się z grupy, a kiedy doszło to do szefów, Sylwek z Pastorem uznali go za zdrajcę i postanowili uciszyć.
Taki obrót sprawy, potwierdzają słowa Mirosława L., przestępcy zajmującego się w latach 90. przemytem i wymuszeniami, a także osobistego kierowcy Sylwka i Pastora w Niemczech.
W 2000 r. podczas jednego z przesłuchań w areszcie śledczym w Dusseldorfie zeznał:
– „Pastor nalegał, abym załatwił jakieś mieszkanie. Miałem okleić ściany folią, tak jak do malowania. Później powiedział, że to mieszkanie jest dla kogoś ze Szwecji, kto ma być usunięty. Miałem także poszukać miejsca, gdzie można kogoś zakopać. […]
Znalazłem właściwe miejsce w pobliżu Dusseldorfu. Zapytałem wtedy żartobliwie Sylwka, czy mam już kopać. Sylwek zrozumiał to pytanie poważnie i powiedział, że „jeszcze nie”.
Potem wielokrotnie kontaktowano się ze Szwecją i próbowano ściągnąć Piotra do Niemiec, ale on nie przyjechał. Sylwek mówił, że nie da się tego załatwić tutaj. „Tutaj”, czyli w Niemczech. Zrozumiałem to tak, że podczas tej rozmowy chodziło właśnie o Piotra.”-
Zlecenie miał wykonać Jacek N., ps. Kato. W lipcu 1999 r. w szwedzkim Malmo udał się do mieszkania, w którym przebywali Piotr R. i jego narzeczona Monika Hansson. Zabójcę do domu wpuścił sam R., który uważał Kato za przyjaciela, i nie spodziewał się żadnego niebezpieczeństwa z jego strony. Jacek N., po wejściu do budynku, strzelił w głowę Monice Hansson, a Piotra R. postrzelił w plecy. Mężczyzna przeżył, bo udawał martwego, a kiedy Kato zajęty był wymianą magazynka, udało mu się uciec.
Jarosław S., ps. Masa, który znał Kato jeszcze z czasów, kiedy ten pracował dla Pruszkowa, przedstawił go jako osobę bezwzględną, agresywną, nadużywającą alkoholu i narkotyków. Opowiadał o nim:
-„Któregoś dnia w knajpie Al Capone przy placu Bankowym doszło do awantury z jego udziałem. Kato ciężko ranił przeciwnika. Przybiegł do Telimeny, gdzie akurat siedziałem z kumplem. Wyciągnął zza pasa zakrwawiony bagnet. „Wjebałem mu dwie kosy” – powiedział”. –
Kiedy okazało się, że Jackowi N. nie udało się zabić Piotra R., Pastor miał powiedzieć Mirosławowi L., że nieudolny cyngiel musi zostać usunięty. Martwił się jedynie, że będzie przy tym dużo roboty, bo „Kato to grubas i trzeba go będzie pokroić”. Przed śmiercią Jacka N. uratowało najprawdopodobniej tylko to, że wcześniej został aresztowany.
Zeznania Mirosława L. zostały uznane przez niemiecki wymiar sprawiedliwości za niewiarygodne. Biegły psychiatra stwierdził, że u świadka nie da się wykluczyć znacznego ograniczenia poczytalności. Niektórzy jednak podejrzewali, że Mirosław L. tylko udawał chorobę psychiczną, kiedy uświadomił sobie, jak niebezpieczne dla jego życia mogą okazać się złożone przez niego zeznania. Co ciekawe, po odbyciu kary i wyjściu z więzienia, zniknął.
Polska prokuratura, mimo iż wszczęła śledztwo w sprawie zleceniodawców zabójstwa Sylwka i Pastora przesłuchała jedynie w charakterze świadków. Sylwek kategorycznie odmówił składania zeznań, Pastor natomiast stwierdził, że Jacka N. nigdy nawet nie poznał. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone w sierpniu 2008 r.
Za zabójstwo Moniki Hansson Kato został skazany przez Sąd Okręgowy w Szczecinie na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Sędzia uzasadniając wyrok powiedział, że Państwo Polskie w imieniu którego orzeka nie życzy sobie, aby na wolności byli tacy ludzie jak Jacek N.