Gang „ochroniarzy” z Krakowa skazany
Trzech pracowników ochrony z Krakowa postanowiło sobie dorobić do pensji dokonując napadów rabunkowych. Zdaniem śledczych i prokuratury mężczyźni stworzyli zorganizowaną grupę przestępczą, która dokonała czterech napadów na sklepy w okolicach Słomnik i Miechowa. Dwóch z członków grupy miało na swoim koncie jeszcze napad na stację benzynową. Na sali rozpraw Sądu Okręgowego w Krakowie ogłoszone zostały właśnie wyroki w sprawie członków „gangu ochroniarzy”.
Gang ochroniarzy wpadł w lipcu ub. roku. Od tamtej pory mężczyźni pozostawali w areszcie tymczasowym. Nie kryli, że kilkumiesięczny pobyt za kratkami nie jest dla nich miłym doświadczeniem. Aktualnie wszyscy członkowie „gangu ochroniarzy” usłyszeli już wyroki od 4 do 4,5 roku pozbawienia wolności oraz po 7 tys. zł grzywny. Ex-ochroniarze mają też naprawić szkody finansowe.
Zdaniem prokuratury pracownicy jednej z krakowskich agencji ochrony stworzyli trzyosobową, zorganizowaną grupę przestępczą, która dokonała czterech napadów na sklepy w okolicach Słomnik i Miechowa. Ponadto Jacek M. i Dominik S. ps. „Joker” mieli też na koncie napad na stację benzynową na południe od Krakowa w Przebieczanach, którą obrabowali w lutym 2016 r.
Byli ochroniarze potwierdzili również, że kilka miesięcy wcześniej okradli w Modlnicy tira, który stał bez dozoru na postoju. Zabrali wówczas komplet garnków, ale śledczym nie udało się ustalić bliższych okoliczności tego przestępstwa i dlatego obaj panowie nie usłyszeli zarzutu w tym zakresie.
Wiadomo, że cała trójka znała się z pracy w agencji ochrony. Narzekali na marne zarobki i uznali, że mogą sobie dorobić dokonując napadów rabunkowych na sklepy. Na sali rozpraw rabusie opisywali okoliczności tych rozbojów. Zaprzeczali jednak, by przez pół roku od lutego do lipca 2017 r. tworzyli grupę przestępczą.
Z ustaleń wynika, że ochroniarze najpierw dokonywali rozpoznania, oglądali sklepy, sprawdzali czy są tam montowane kamery monitoringu. Potem „Joker” kradł tablice rejestracyjne, które montowali w samochodzie Jacka M. Podczas napadów mieli zamaskowane kominiarkami twarze, na rękach rękawiczki, wyłączali komórki, by nie dać się namierzyć. Wpadali do środka sklepu, rozpylali gaz i terroryzowali ekspedientki. Rabowali gotówkę, papierosy i alkohol. Podczas jednego z rozbojów sprzedawczyni zdarła Dominikowi S. kominiarkę z twarzy. Byli też widziani przed świadka i zostawili ślady obuwia na miejscu przestępstwa.
źródło: gazetakrakowska.pl