„Byłem wykidajłą” – książka o początkach polskiej przestępczości zorganizowanej

0 4 523

Jak wiemy z poprzednich części jego historii, Grek jest byłym gangsterem, jednym z najbardziej znanych w swoim mieście, w latach 90. Jego życiorys to nie tylko materiał na kilka tomów, ale i gotowy scenariusz na film sensacyjny.

Tym razem, w swojej najnowszej książce, zatytułowanej „Byłem wykidajłą”, zabiera nas aż do lat 80 i czasów gdy w dyskotekach królowało Bony M, a na ulicach rządzili cinkciarze i spekulanci. Do czasów, kiedy uliczne konflikty rozwiązywało się honorową walką na pieści a nie strzałami z broni automatycznej.

Mogłoby się wydawać, że chronologicznie „Byłem wykidajłą” powinno być pierwszą książką tego autora. Nic bardziej mylnego. Opowieść o stawianiu pierwszych kroków w przestępczym świecie i formowaniu się spośród dyskotekowych brakarzy i złodziei samochodowych pierwszych gangów, jest doskonałym uzupełnieniem poprzednich tomów.

Jak sam autor, w rozmowie z online-mafia.pl przyznaje, całe zjawisko tzw. „polskiej mafii”, rozpoczęło się właśnie na przełomie lat 80 i 90 w środowisku klubowych ochroniarzy:

„Według mnie początki tych tzw., zorganizowanych grup przestępczych i jeszcze o charakterze zbrojnym, wywodziły się z towarzystwa ludzi zajmujących się pilnowaniem porządku w knajpach. Większość medialnych hersztów tych grup stało kiedyś na bramce w dyskotece(…)Za komuny rynek dla bandytów był bardzo ograniczony .

Po tzw. transformacji ustrojowej wszystko w Polsce się zmieniło. Wszedł do nas do kraju Zachód i duże pieniądze, a co za tym idzie, bandyci się musieli przebranżowić. Powstały legalnie pierwsze burdele i nagminnie kradło się dosłownie wszystko, choć głównie zachodnie samochody. Każdy chciał mieć furę z zachodu i każdy ją mógł mieć za kilka tysięcy dolarów…W większości, po Polsce w tym czasie jeździły kradzione zachodnie samochody.

(…)Wiem, że dzisiaj na bramce na dyskotece nie zarabia się w ogóle  żadnych pieniędzy…Praca w weekendy za 150 złotych za noc…więc jak tu żyć drogi kolego, jak żyć…(śmiech)…Żaden kozak nie stanie dzisiaj na bramce, żaden szanujący się…

(…)Ja zarabiałem ogromne pieniądze, wręcz niewyobrażalne.  Młodzi i tak w to nie uwierzą…Zarabiałem przez noc dwie, trzy pensje krajowe jak na tamte czasy.

Za miesiąc pracy w dobrej dyskotece mogłem sobie kupić wszystko to o czym mój brat mógł tylko pomarzyć. Pół roku na bramce = mieszkanie własnościowe, dwupokojowe ….takie były zarobki. Nie musiałem kraść, choć…wiadomo, zawsze jest mało.

W tych lokalach poznałem obrzydliwie  bogatych ludzi, wykwintne, piękne i drogie prostytutki, najlepszych złodziei, różnej maści cwaniaków i oszustów…i wielu agentów służb i milicjantów…Przez pracę na bramce rozpoczęła się moja niechlubna i dramatyczna historia, która wpędziła mnie do więzienia…Przez bramki wszystko się zaczęło co najgorsze w moim życiu – krew i śmierć również.”

(Cała rozmowa z „Grekiem”, do przeczytania TU lub do wysłuchania TU).

Jak możemy przeczytać we fragmencie książki, praca wykidajły nie należała jednak do najłatwiejszych:

„Topór najbardziej się wydzierał i kopał w drzwi lokalu. Robert, z którym wtedy pilnowałem porządku w dyskotece, krzyknął do niego:

– Czemu tak napierdalasz w te drzwi?! Mówiłem ci już, że was nie wpuszczę.

Wpuścisz, wpuścisz, cwaniaczku, a jak nie, to rozpierdolimy was i ten lokal.

Topór był bardzo agresywny. Stało za nim kilku naprawdę wielkich chamów. Czuł się mocny w ich obecności. Widać było, że jest równie naćpany jak jego kompani, którzy łamaną polszczyzną nas obrażali.

– Wypierdalać stąd. Nie ma wejścia dla was. Nie kop, chamie, w te drzwi.

fot. „Grek”, Publicat S.A

Robert był silnym chłopakiem, który nigdy nie pękał. Teraz też się nie bał tych zbirów, ale rozsądek mu podpowiadał, że na razie trzeba z nimi rozmawiać. Bójka będzie ostatecznością i może zakończyć się tragedią.

– Co robimy, koledzy? Napierdalamy się z nimi czy dalej rozmawiamy?

Chyba już czas się za nich brać – zwróciłem się do kumpli.

– Grek, oni machają nożami. Poczekajmy chwilę, może pójdą.

Lać się zawsze zdążymy, ale może być różnie, poza tym jest ich ośmiu, nas tylko czterech. To nie są leszcze i mają kosy w łapach.

Robert miał w stu procentach rację.

– Dobrze, to ja skoczę do kanciapy po kije bejsbolowe tak na wszelki wypadek i zobaczymy, co będzie się dalej działo.

Szybko pobiegłem po sprzęt. Topór i jego nowi kompani ze Wschodu coraz głośniej i natarczywiej nas prowokowali. Staliśmy we czwórkę, trzymając kije w łapach, gdy nagle pod naszą dyskotekę podjechało kilka samochodów. Wystraszyłem się. Moi kumple również. Spojrzeliśmy na siebie.

– Kurwa, chyba przyjechali ich kolesie – powiedziałem i mocniej ścisnąłem bejsbola.

– Nie, to nasi, Grek. Peluś jest z nimi. – Robert uśmiechnął się do mnie. – Teraz się zacznie, skurwiele jebani.

Mój kumpel otworzył drzwi i wybiegł przed knajpę. My za nim. Przed naszymi oczami ukazał się piękny widok. Kilkunastu znajomych bramkarzy lało Ruskich do nieprzytomności. My naszymi kijami wspomagaliśmy ich w tej walce.

Rzeź trwała z pięć minut. Nasi przeciwnicy leżeli nieprzytomni na chodniku. Po największym krzykaczu nie było śladu. Topór spierdolił, śmieć jebany. Staliśmy nad nimi i zastanawialiśmy, co mamy robić dalej.

Trzeba ich było stąd jak najszybciej zabrać, bo znając życie, zaraz pojawi się psiarnia i wszyscy będziemy mieli problemy. Na sto procent by nas pozawijali na dołek. Mogłoby to się dla nas skończyć poważnymi zarzutami karnymi lub co gorsza mogliśmy pójść nawet siedzieć.

Nie wiedzieliśmy, w jakim stanie są leżący u naszych stóp przeciwnicy. Dwóch z nich narobiło w portki. Często to widziałem u osób, które były katowane podczas bójek.    *”Grek – Byłem wykidajłą”, wyd. Dolnośląskie, 2019 r.

Jest to kolejna z moich recenzji opowiadań „Greka” i nie chcę się powtarzać. Myślę więc, że przytoczenie jednej z wielu opisywanych tu historii, wystarczająco potwierdza świetny sposób narracji i utrzymanie poziomu z poprzednich tomów.

Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że w „Byłem wykidajłą”, cofamy się aż do lat 80. Niewiele publikacji na ten temat, możemy znaleźć na rynku wydawniczym. Wszyscy znamy opowieści o „polskiej mafii” z połowy lat 90, jednak cofnięcie się w tej tematyce o niemal dekadę wstecz, to z pewnością coś nowego i unikatowego.

 

 

Zostaw odpowiedź