Zabójstwo Taty, przyjaciela słynnego Nikosia
Jest 9 września 1998 roku. Ryszard G. znany jako Glinka lub Tata, ginie na rogu ulic Paderewskiego i Pola na Wzgórzu św. Maksymiliana w Gdyni.
O godz. 9.30. stał przy budce telefonicznej, gdy podszedł do niego młody mężczyzna z pistoletem. Pierwsze dwa strzały padły z odległości półtora metra. Ryszard G. zaczął uciekać – wówczas padły kolejne dwa strzały, które powaliły ofiarę na ziemię.
Zabójca podszedł do leżącego i strzelił prawdopodobnie jeszcze cztery razy – w tym raz w głowę. Odgłosy wystrzałów zagłuszała stojąca w pobliżu ciężarówka-śmieciarka. Pracujący przy niej robotnicy, widząc, co się dzieje, uciekli.
– Typowa śmierć na zamówienie – komentowali policjanci. – Bandycki wyrok.
Śmierć Ryszarda G. była dla trójmiejskich organów ścigania wydarzeniem dużej rangi. – Po zabójstwie Nikosia rozeszła się pogłoska, że ktoś chce przejąć władzę w przestępczym półświatku Wybrzeża i należy się spodziewać kolejnych trupów – mówił jeden z uczestniczących w śledztwie.
Krótko przed zabójstwem do Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku zadzwonił anonimowy mężczyzna, informując o szykujących się zamachach. Miał powiedzieć, że biznesmen Maciej N. „i tak będzie odstrzelony”.
Następni w kolejce mieli być: inny biznesmen Mariusz O. i gangster o pseudonimie Zachar. Sam Nikoś na krótko przed śmiercią otrzymał kasetę magnetofonową z rozmową nagraną na jakimś bankiecie – dwóch mężczyzn uzgadniało listę osób, które należy „odstrzelić”, by opanować Trójmiasto.
50-letni Ryszard G. od ponad roku wynajmował mieszkanie na drugim piętrze wieżowca przy ul. Moniuszki 11. W sąsiednim wieżowcu mieszka prezydent Franciszka Cegielska. – Ludzie mówili na niego „Mafioso”. Często widziałem go z Ruskimi. Podjeżdżali beemkami, robili zakupy w sklepie i z siatami szli do niego. Wszyscy go tu znali – mówił jeden z jego sąsiadów.
– Trochę kulał. Podobno miał coś z kręgosłupem, dlatego nie mógł prowadzić samochodu – twierdził ktoś inny.
Każdego dnia rano Ryszard G. robił zakupy w sklepach spożywczym i mięsnym obok wieżowca, w którym mieszkał. Po zakupach zazwyczaj przechodził na drugą stronę ulicy Paderewskiego i tam dzwonił z aparatu telefonicznego, umieszczonego na ścianie budynku biur Morskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Ryszarda G. często widywano, jak rozmawiał przez telefon komórkowy. Nosił go stale przy sobie. Mimo to korzystał z budki telefonicznej. – Na pewno nie z oszczędności – komentował któryś z sąsiadów.
Telefon w kieszeni ofiary dzwonił wiele razy, kiedy martwy mężczyzna kilka godzin po zabójstwie leżał na wznak przed budką. W tym czasie Policja prowadziła oględziny miejsca zdarzenia.
Zabezpieczano łuski, które zostały na ulicy i chodniku, ściągano odciski palców z aparatu telefonicznego. Ustalano także numer telefonu i osobę, z którą Ryszard G. rozmawiał w chwili śmierci. Psy tropiące straciły ślad mordercy w okolicy gdyńskiego bulwaru.
Ryszard G. legitymował się podwójnym obywatelstwem – polskim i niemieckim. Długo mieszkał w Niemczech. 9 lat spędził w tamtejszym więzieniu. – Za przestępstwo przeciwko mieniu.
Był znaną postacią w trójmiejskim półświatku. Wiele lat temu wprowadzał do niego , Nikosia. Znali się dobrze, byli bliskimi przyjaciółmi. Kilka miesięcy przed zamachem, Ryszard G. obchodził swoje 50. urodziny. Po śmierci Nikosia był podobno typowany na jego następcę.
źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto